....................................
..........
Jak się tu nie dać
rozmontować? Przez Mszę świętą do jedności
Było to w czasie, gdy potężne mrozy towarzyszyły zimom w naszej Ojczyźnie. Na nocny dyżur przywieziono zamarzniętego człowieka, którego znaleziono gdzieś nad Odrą. Wszystkie funkcje życiowe były chyba zamrożone, a puls nieodczuwalny. Jednak doktor, pan Andrzej Szczeklik podjął się reanimacji tego nieszczęśnika. Wtedy jeszcze nie było wspaniałej aparatury reanimacyjnej, EKG. Po prostu przystąpił do masażu serca, pielęgniarka do sztucznego oddychania. Tak po jakieś godzinie uporczywej walki o życie ten człowiek robił się coraz cieplejszy, krew zaczęła krążyć w żyłach, zaczął oddychać, pomieszczenie napełniło się wonią… denaturatu. Ten człowiek przeżył, na drugi dzień wyszedł o własnych siłach ze szpitala. Miał jedna wiele pretensji do personelu, że zginęła mu paczka papierosów „Mocne”, jakie według niego były wczoraj w kieszeni płaszcza.
Ta postawa jest nie obca
także nam. No może nie jesteśmy pijakami. To nie oto chodzi. Ale
po prostu często brakuje nam wdzięczności. Bóg ratuje nas od
śmierci, często pomaga nam, ale my Mu zapominamy i wynajdujemy
mnóstwo pretensji. Denerwujemy się, że nie jest po naszej myśli,
że nie spełnia się nasza wola w życiu. Że ginie nam ta paczka
papierosów z kieszeni, do której jesteśmy tak mocno przywiązani.
Może słyszałeś drogi
czytelniku historyjkę o dziecku i ojcu. Dziecko chce sięgnąć po
coś na stole, nie widzi tego dokładnie, ale ojciec wie, że jest
tam szklanka z wrzątkiem. Dlatego zabiera tą szklankę, nie chce,
by dziecko się oparzyło. Tak samo jest z Bogiem. On daje nam
pewne wskazówki, przykazania, wymaga od nas pewnego postępowania
względem bliźniego. Co więcej On nas leczy, uzdrawia, pomaga
itd. Jednak my wciąż nie potrafimy Mu za to wszystko dobro
podziękować, trwać w dziękczynieniu. Nie potrafimy wracać do
Boga tak jak ten samarytanin, jeden z dziesięciu uzdrowionych z
choroby trądu i podziękować za wszystkie chwile życia. Dla nas
możliwością podziękowania Bogu jest Msza św. Tak Eucharystia.
Słowo to wywodzi się z języka greckiego: eucharistia znaczy
dziękczynienie. Dlatego kiedy przychodzimy na Mszę św. w
niedzielę, możemy ofiarować Bogu wszelkie swoje życiowe sprawy,
jednocześnie możemy podziękować Mu za wszystkie łaski i
jednoczyć się z Nim samym, a także z całym Kościołem.
Do tego wszystkiego możemy
nakarmić się Jego Słowem i Jego Ciałem. W nowym liście, który
napisał do nas Ojciec Święty Jan Paweł II na rozpoczęcie roku
Eucharystii, Papież przypomina nam, że w każdej Mszy św.
spożywamy posiłek z dwóch stołów, dwóch ołtarzy. Pierwszy - to
stół Słowa Bożego. Drugi to ołtarz, na którym przemieniany jest
chleb i wino w Ciało Pana Jezusa. Tak umocnieni możemy
funkcjonować przez kolejny tydzień.
Co więcej, gdy uświadomimy
sobie, co dla nas Bóg robi, jak nam służy, jak daje nam siebie,
jak wręcz umywa nam nogi wtedy zrozumiemy, że Msza św. nie jest
po to by ją odstać, ponudzić się i zobaczyć czy koleżanka ma ten
sam płaszcz co rok temu. Msza św. ma tyle głębi w sobie, że
trzeba się do niej dobrze przygotować, nastroić wewnętrznie, czy
nawet wspomóc tekstem z modlitewnika. Warto jest zadać sobie
trud i przeczytać wcześniej teksty, aby dosłownie „wypłynąć na
głębię”. Często mówimy, że Msza św. nas nudzi, bo to wszystko to
samo. Tu jednak się zastanówmy czy nudzi cię codzienne
śniadanie, obiad i kolacja? Jest to nasza konieczność dla życia
fizycznego. Eucharystia, niezwykle trudna uczta, posiłek, ale
duchowy, który musi być przez nas dobrze przygotowany i do
którego musimy się sami przygotować! Jeżeli nie chcę, by mnie ta
uczta Mszy św. nie karmiła, a spotkanie z Jezusem przemieniało,
to rzeczywiście będzie trudno się rozwijać w wierze i budzić się
do życia pełnego dziękczynienia.
Tak bardzo potrzeba wśród
nas jedności, pojednania! Tak bardzo trzeba tego spokoju i
jedności w rodzinach. Tak wiele nam potrzeba tegoż
dziękczynienia w życiu. Jeżeli się tego pozbędziemy, to naprawdę
nie ma sensu działanie, życie, realizowanie swojego powołania w
życiu. Zwróćmy uwagę na to, że Jezus Chrystus w pewnym sensie
ułatwił nam zadanie modlitwy. Jeżeli Eucharystia jest najlepszą
modlitwą, to znaczy, że nie musimy szukać niesamowitych sposobów
modlitw, medytacyjnych technik. Wystarczy jeszcze bardziej
ukochać Mszę św. To wszystko co jest, prosty posiłek przy
zwykłym stole. Zwykłe łamanie chleba a Bóg staje pośród nas,
zbiera nas, jednoczy.
Chciałbym zwrócić uwagę na
kwestię bardzo ważną, że nasze domy także mają ołtarze. Są nimi
rodzinne stoły. Widzę, jaką wielką rolę ma ten stół w domu,
który jednoczy rodzinę przy wspólnym posiłku. Posiłki, które
spożywamy codziennie, to jest taki naturalny sakrament.
Nabieramy sił do dalszego życia. Tak samo rodzina, spotykając
się przy wspólnym łamaniu chleba uczestniczy w pewnym niezwykłym
wydarzeniu. I tak jak rodzina potrzebuje tych wspólnych
posiłków, rozmów o wszystkim, o problemach w szkole, w pracy,
tak samo my potrzebujemy uczestnictwa w Wielkiej Uczcie, jaka ma
miejsce przy stole eucharystycznym. Jeżeli nie ma drodzy
wspólnego posiłku, to rodzina się w pewnym sensie rozbija.
Podobnie i w naszym chrześcijaństwie! Jeśli nie ma Mszy św., nie
ma duchowej uczty wtedy nie ma Kościoła. Bez tego sakramentu nie
ma nas jako Kościoła.
Ks. Bartek Barczyszyn |