... zalążek życia wiecznego
„Chrystus zmartwychwstał!” Z tym zwycięskim
okrzykiem chrześcijanie idą przez świat. Tę Prawdę przejęliśmy od
samych Apostołów wyznając „wierzę w (...) ciała zmartwychwstanie,
żywot wieczny”. „Jezus Chrystus zmartwychwstał jako pierwociny tych,
którzy posnęli”. A więc po nim wszyscy umarli ożyją ze swych
popiołów. Z Jezusem tworzymy jedną całość, jedno ciało, którego On
jest Głową a my Jego członkami. Jak to by było gdyby Głowa
zmartwychwstała a pozostałe części ciała nie? Dlatego członki
powinny doznać tego samego losu co i Głowa. Zmartwychwstanie Jezusa
pociąga więc za sobą nasze zmartwychwstanie. Dobra Nowina, mówi o
tym, że powtórzymy los Jezusa. Na drodze do życia wiecznego,
podobnie jak Jezus, spotkamy się ze śmiercią. Okazuje się jednak, że
śmierć to tylko przejście do nowego, lepszego życia. Jak ziarno
wrzucone w ziemię obumiera, aby powstała roślina o wiele piękniejsza
i doskonalsza od ziarna, tak samo ciało człowieka musi umrzeć, aby
powstać zupełnie odmienionym do nowego życia. Można zatem
powiedzieć, że zalążek życia ani w ziarnie ani w człowieku nie
ginie. W śmierci
i zmartwychwstaniu Jezusa objawia się cel i sens Bożego działania w
ludzkiej historii miłość do końca. To właśnie dzięki miłości Jezus
pokonał śmierć, zapewniając nam tym samym udział w pełni życia
Trójjedynego Boga. To nowe życie posiada nową jakość: zdrowie,
dobrobyt, szczęście jednym słowem „poczucie pełni”.
Po swoim zmartwychwstaniu Jezus nawiązał z uczniami bezpośredni
kontakt: rozmawiał z nimi, pozwolił się dotknąć, zasiadł do
wspólnego posiłku. W ten sposób uświadomił im, że nie jest duchem
lecz człowiekiem, który w Wielki Piątek został umęczony i
ukrzyżowany. Autentyczne ciało Chrystusa, na którym uczniowie
rozpoznali ślady męki ma jednak nowe właściwości. Jest to ciało
uwielbione, całkowicie przemienione, duchowe. I my będziemy posiadać
takie ciała po naszym zmartwychwstaniu, gdy powtórnie Chrystus
przyjdzie w chwale. Nasze nowe ciała będą pozbawione wówczas
wszelkich braków i nie będą podlegać cierpieniu ani śmierci.
Obecnie Pan Jezus przychodzi do nas we
Mszy Św. Eucharystia jest takim właśnie zadatkiem zalążkiem
wiecznego Zbawienia. Za każdym razem, kiedy Kościół celebruje
Eucharystię przypomina sobie obietnicę samego Chrystusa „Powiadam
wam: Odtąd nie będę już pił z tego owocu winnego krzewu aż do owego
dnia, kiedy pić go będę z wami nowy, w Królestwie Ojca mojego” (Mt
26, 29). Rzeczywista obecność Jezusa w Eucharystii jest przed nami
zakryta w okruchach chleba i kroplach wina. Dlatego sprawujemy
Eucharystię „oczekując obiecanej nagrody i przyjścia naszego
Zbawiciela Jezusa Chrystusa”
(zob. KKK 1404). Przyjmować Eucharystię zadatek przyszłej chwały to
nic innego, jak uczestniczyć już tu na ziemi w życiu Boga. Będzie
się to dokonywać, kiedy owoce Komunii Świętej widoczne będą w naszym
życiu. Owocami tymi są otwartość na działanie Ducha Świętego i
świadczenie czynów miłości. Kiedy je odkryjemy, łatwiej będzie nam
dostrzec, że rzeczywiście jesteśmy Ciałem Chrystusa Pana. Jezus nie
cofnął swojej obietnicy „Kto spożywa Moje Ciało i pije Moją Krew, ma
życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6,54). Wtedy
przyjdzie jawnie, bez osłony znaku sakramentalnego. Nie będzie już
mówił do nas w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmi nam o
Ojcu, o tajemnicy Bożej Obecności, którą wtedy rozpoznamy bez trudu.
To będzie owa „Uczta Niebiańska”, Pascha Wieczysta, w której wraz z
Nim przejdziemy do pełni Życia. Nasze zmartwychwstanie będzie
triumfem wiary i nadziei. Bo wtedy wiara już nie będzie potrzebna a
nadzieja się spełni. Jezus zaprasza mnie do uczestnictwa w swojej
chwale już tu, na ziemi. Czy jednak jestem na to przygotowany? Czy
potrafię korzystać z tego wielkiego skarbu, jakim jest EUCHARYSIA? A
może, jestem chrześcijaninem tylko z nazwy i pod płaszczem
religijności, nie mam wiary w Jesusa Chrystusa? Posiadam własne
opinie, sądy i wnioski. A Chrystus, Krzyż, wieczność,
zmartwychwstanie.... są dla mnie bardzo dyskusyjne.
Nie sprzeciwiam się i nie występuję
oficjalnie przeciwko Bogu, ale z drugiej strony chcę skorzystać ze
wszystkiego, co świat ma mi do zaoferowania, bo tak naprawdę nigdy
nie chciałem mieć osobistej więzi z Bogiem. Chciałbym umrzeć jako
święty, przeżywszy życie jak grzesznik. Z dnia na dzień odkładam
decyzję mówiąc „Zamierzam dokonać wyboru, lecz zrobię to później:
życie jest krótkie, trzeba więc z niego korzystać”. Jeżeli tak
właśnie wygląda mój portret znaczy, że należy coś zmienić, bo moja
przyszłość może być w dużym niebezpieczeństwie. Czy dam zaskoczyć
się śmierci? Czy należycie uczestniczę w Eucharystii uczcie
zbawionych? „Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do
Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który
jest w niebie” (Mt .76, 21). Ewangelista Łukasz zanotował „... a
szli z Nim Jego uczniowie i tłum wielki”.
Halina Dzięgło