....................................
..........
Spotkanie ...
Miałem niecałe 2 lata jak 16 października
1978 roku kolegium kardynałów Świętego Kościoła wybrało na następcę św.
Piotra człowieka z dalekiego kraju, arcybiskupa Krakowa, ks. Karola
Kardynała Wojtyłę. Nie pamiętam tej chwili, tak jak nie pamiętam dobrze
Stanu Wojennego i zamachu na placu św. Piotra. Dopiero w mojej
świadomości przychodzą mi kolejne pielgrzymki i ta pierwsza, bardzo
świadoma, w której mogłem uczestniczyć. Był rok 1991. Miałem wtedy
niespełna 15 lat, zdałem do technikum, a w wakacje tego roku mogłem
pojechać na oazę do Kluszkowiec. Po niej poszedłem na pielgrzymkę pieszą
do Częstochowy. To były pierwsze rekolekcje oazowe i pierwsze w drodze
do Częstochowy. Na zakończenie tej pielgrzymki mieliśmy się spotkać z
Ojcem św. Wiedziałem o Nim niewiele, ale jednocześnie czekałem na tą
chwilę. Zobaczyć Papieża, to jakoś kołatało w głowie, cel może nie
najważniejszy, bo przecież nie po to się szło na pielgrzymkę.
Wystarczyła chwila, krótkie spojrzenie. Choć stłoczeni na
częstochowskich Alejach Najświętszej Maryi Panny, to czuliśmy, że warto
żyć, warto się zmieniać, rozwijać. Niewiele zapamiętałem może z tych
Światowych Dni Młodych. Ale gdzieś tam wewnątrz zaczęła kiełkować myśl o
tym, czy aby Bóg nie chce, abym zostawił sieci, łódź swojego życia i
poszedł w nieznane za Jezusem, tym, który kiedyś stanął nad brzegiem…
Abba Ojcze od tej chwili brzmiało coraz mocniej w mej duszy. Droga
formacji, pracy nad sobą, służby liturgicznej, oazy, czas 5 lat
technikum, dojrzewania do decyzji. To czas zakochania i świadomego
wyboru. I już po maturze, w roku 1996, mogłem złożyć dokumenty do
seminarium. To niezwykły czas, bo przecież w tym roku akademickim Pan
Bóg dał Kościołowi w Polsce radość z Kongresu Eucharystycznego. Dla
kleryka I roku to niesamowity czas, to coś pięknego, widzieć Piotra
naszych czasów w Katedrze Wrocławskiej, we własnym seminarium, widzieć
kogoś tak wspaniałego w Hali Ludowej podczas spotkania ekumenicznego,
później na Statio Orbis podczas Mszy Kongresowej. I możność ucałowania
ręki Ojca Świętego. To ważne chwile… Po drugie Ojciec św. odchodzi w wigilię
Niedzieli Miłosierdzia Bożego. Ksiądz biskup Stanisław Dziwisz 2
kwietnia wieczorem sprawuje Msze świętą z tej niedzieli. Tuż po
odprawieniu Mszy świętej, o godz. 21.37 Ojciec Święty podnosi ręce ku
górze, oblicze Jego rozpromienia się, przytula się do poduszki i oddaje
swego ducha Ojcu Niebieskiemu. Przez tę śmierć Ojca Świętego zobaczyłem
jak ważne są dla Kościoła i dla mnie dwie modlitwy: Różaniec, o który
prosiła Matka Boża w Fatimie, a także Koronka do Bożego Miłosierdzia,
którą dał światu Jezus przez postać św. Faustyny Kowalskiej. Wiem, że te
dwa skarby będąc, tak drogie Papieżowi, będą mi szczególną pomocą w
posłudze kapłańskiej, w pielgrzymce do domu Ojca, gdzie mam nadzieję,
kiedyś wszyscy razem, razem z Janem Pawłem Wielkim będziemy śpiewać Bogu
wieczne Alleluja. ks. Bartosz Barczyszyn |