....................................
..........
Śmierć i miłość
W listopadzie pochylamy się nad mogiłami naszych zmarłych. Przywołujemy ich postacie w naszej pamięci. Niedawno byli wśród nas, pamiętamy ich uśmiechnięte twarze. Słowa, które mówili a dziś mogiła przypomina nam, że te wszystkie chwile przemijają. Nasze życie również przemija. Dlatego nie ustajemy w modlitwach ofiarowanych za na-szych zmarłych. Nie może jej zabraknąć szczególnie w tych dniach. Mają Oni również prawo do ofiarowanych w ich intencjach Mszy Świętych, do „wypominek”, do ofiar na rzecz potrzebujących i ubogich. Kwiaty, wieńce, znicze, czyż to nie za mało? Modlitwa, jest to najwspanialszy dar, jaki możemy ofiarować tym, którzy odeszli już do Pana, a którzy byli tak bardzo bliscy naszemu sercu. Jest to nasz dar wdzięczności za to wszystko, co oni dla nas dobrego w swoim życiu uczynili. Nie możemy o nich nigdy zapomnieć. Oni nie tylko czekają na naszą modlitwę, ale również wstawiają się za nami u Pana i wypraszają u Niego dla nas te wszystkie łaski, których tak bardzo potrzebujemy w naszym ziemskim pielgrzymowaniu do domu Ojca. Poczucie przemijalności i kruchości, jak również ostatnie wiadomości o różnych klęskach żywiołowych, prowadzą nas do zadania sobie pytania: Jak żyć? Komu za-ufać? Kogo prosić o pomoc? Co zrobić, by moje życie napełniło się pokojem? Odpowiedzi udzielił nam Jan Paweł II podczas ostatniej, pełnej miłosierdzia, pielgrzymki do Ojczyzny. W Łagiewnikach wypowiedział słowa zawierzenia świata Bożemu Miłosierdziu. To miłosierdzie potrzebne jest każdemu z nas, potrzebne jest również naszym zmarłym. Dziś stojąc nad grobem bliskich nam osób powinniśmy się zadumać nad własnym życiem. Jak ono wygląda na co dzień? Pismo św. przypomina nam, że tu na ziemi jesteśmy tylko pielgrzymami, że powinniśmy zawsze być gotowi na przyjście Pana. Pomyślmy, czy jestem na to spotkanie przygotowany. Może trzeba coś zmienić w swoim życiu? Może to już jutro? Wypadek, kataklizm, atak
serca, finał dłuższej choroby.... Nie, nie chodzi o to, by zacząć się
lękać. Wręcz przeciwnie. Wyobraźmy sobie tylko: będziemy mogli zobaczyć
Boga twarzą w twarz, a w Nim odnajdziemy wszystkich, których kochamy.
Śmierć to naprawdę nie za wysoka cena, zważywszy na to, ile dzięki niej
mamy zyskać. Jeżeli z wiarą popatrzymy na śmierć to może ona stać się
świętem podobnym do narodzin bądź zawarcia małżeństwa – bo to też
początek nowej drogi życia. Więc jeśli mamy się w obliczu śmierci czymś
smucić, to tylko tym, że może to być śmierć nieprzygotowana. A najmniej
gotowi na śmierć jesteśmy wtedy, gdy nam serce wyschło, gdy przestaliśmy
kochać; tylko o kimś, kto stracił umiejętność miłowania, można
powiedzieć, że umarł tragicznie. Śmierć to droga do ziemi obie-canej
naszej wolności. Tu, w doczesności, ludzka wolność stoi przed trudną
próbą: możliwości mamy nie-wielkie, a pragnienie kosmiczne -
chcielibyśmy być tu i tam naraz; przeżywać jednocześnie nasze wczoraj i
dzisiaj, i jutro, nie chcielibyśmy być zmuszani do wyborów na zasadzie
”albo – albo”, ale na zasadzie „wszystko”. Tam będzie to możliwe. Tam
wreszcie serca nasze dostaną strawę zdolną zaspokoić ich kosmiczne
pragnienia. Tam wreszcie przestaną nas ściskać twarde prawa czasu,
którego nie można cofnąć, i przestrzeni, która nie chce się poszerzyć.
Tam już nikogo nie poranimy twardymi słowami, tam wszystko będzie
jasne... Niebo będzie ostatnim etapem naszej miłości. Na niebieskiej
polanie sta-niemy zdziwieni, bo spotkamy tam wszystkich, którzy odeszli
tak prędko, że nie zdążyliśmy im powiedzieć, jak bardzo ich kochamy.
Wreszcie będziemy mogli sobie wszystko powiedzieć, wreszcie będziemy
mogli bezpiecznie milczeć, nie lękając się nieporozumień. I miłości
naszej nikt nam nie będzie w stanie odebrać, bo wszystkim we wszystkich
będzie Bóg. A On jest miłością.
|