....................................
..........


.......



Zbuduję Bogu Świątynię
 


         Pewien profesor oświadczył z drwiną: "Robiłem sekcje zwłok wielu zmarłym oraz przeprowadzałem wiele operacji na żywych organizmach ludzkich, lecz nigdy nie znalazłem tam duszy". Można go zapytać, czy znalazł tam sumienie, pożądanie, złość, zemstę itp. A może we wnętrznościach człowieka znalazł miłość? Gdzie mieszka i jak wygląda? Jeżeli nie można miłości pokroić nożem lekarskim, dotknąć i zobaczyć, to czy jej nie ma? Podążając tropem myśli profesora, tak należałoby stwierdzić. Kim wobec tego jest człowiek? Czy jest tylko górą mięsa i kości? Czujemy i wiemy, że jest inaczej. Człowiek, to coś o wiele więcej. W jego ciele mieszka bardzo wiele uczuć i pragnień i, to one są jego mocą i rzeczywistością, chociaż nieuchwytne. Człowiek to niezwykła istota psychiczna, fizyczna i duchowa. W każdej z tych sfer działa i porusza inaczej. Te trzy sfery tworzą jednego człowieka i, jeżeli wspólnie działają wtedy człowiek jest w jedności. Np. na modlitwie, biorą udział usta (istota fizyczna), umysł (istota psychiczna) i serce (w sposób duchowy). Człowiek wtedy modli się w jedności, jeżeli usta wypowiadają to, co podpowiada rozum i czuje serce. To, co fizycznie wymawiamy, powinno być przemyślane i wypływające z serca. Wtedy taka modlitwa na pewno jest miła Bogu. Jednak czy to wystarczy, aby Bóg mógł działać w sercu człowieka?

          Kapłan w homilii wygłoszonej na odpuście w Sanktuarium Krwi Chrystusa w Częstochowie zachęcał słuchających, aby wyobrazili sobie domek, który ma wszystkie szyby pomalowane farbą olejną tak, że światło słoneczne nie może wejść do wnętrza tego domku. Dziecko nie ochrzczone jest właśnie jak ten domek z pomalowanymi szybami, do którego wnętrza nie może wejść Jezus ze swoimi Łaskami. Taki jest efekt grzechu pierworodnego. Należy tę farbę zmyć, tylko, że potrzebny jest odpowiedni rozpuszczalnik. Nie może to być zwykła woda. Jedynym rozpuszczalnikiem, który może zmyć grzech pierworodny i tym samym uzdolnić serce do przyjmowania Łaski Bożej jest Krew Chrystusa. Przez chrzest święty człowiek zostaje wszczepiony w jedno Ciało z Chrystusem i tworzy z Nim jeden Kościół. Komunia św. odnawia, umacnia i pogłębia to wszczepienie w Kościół. W swoim życiu człowiek wielokrotnie blokuje dostęp Łaski Bożej. Tak się dzieje, gdy popełni grzech śmiertelny. Wówczas okna swego domku zamyka okiennicami lub ponownie je zamalowuje. W domku mogą być jeszcze ciemne pokoje z pozamykanymi drzwiami, tak, że światło słoneczne nie może tam wejść. Jezus pragnie całe serce wypełnić swoimi Łaskami, swoim światłem, ale to my musimy Mu na to pozwolić. On stoi u drzwi i czeka. Trzeba pootwierać te drzwi, pozwolić, aby Jezus mógł przemieniać nasze wnętrze. Pamiętajmy, że Jezus narodził się w stajence. Nie w pałacu, jak król, nie w pięknym i ciepłym domu. Urodził się w brudnej, zimnej, przeznaczonej dla zwierząt stajni. Wybrał sobie takie miejsce, aby nam pokazać, że nie gardzi żadnym sercem. Serce człowieka może wyglądać właśnie tak jak stajenka betlejemska, ale w momencie, gdy wchodzi do niej Jezus, staje się Jego Świątynią. Tam gdzie jest Jezus, tam jest Niebo. Tam są niebiańskie chóry aniołów i największa miłość i dobroć. Przed przyjęciem Komunii św. wyznajemy „Panie, nie jestem godzien abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo a będzie uzdrowiona dusza moja”. Wiemy równocześnie, że chociaż bardzo się byśmy starali to i tak nie jesteśmy w stanie przygotować Jezusowi godne-go miejsca w swoim sercu. Ale On pomimo to, a może właśnie dlatego, chce do nas przychodzić, pragnie tego. Chce, aby nasze serca były Jego mieszkaniem, Jego Świątynią. Człowiek jest nie tylko istotą psychiczno-fizyczno-duchową, może być jeszcze Świątynią Boga Najwyższego.

            W Duchowej Świątyni Chrystus jest „kamieniem węgielnym, na którym cała budowa mocno spojona rośnie w Przybytek Święty w Panu”. (Ef 2,21) W tej Bożej Świątyni każdy ma jakąś rolę do spełnienia. Niektórzy w swojej wierze są jak fundament Świątyni, inni jak stół ofiarny albo kazalnica. Ktoś może być pięknym freskiem na ścianie, kolorem, nutą w muzyce, kwiatem pachnącym przed ołtarzem, płytką na posadzce, cegłą w murze, klęcznikiem lub ławką, w której można odpocząć. Wspaniale jest być tabernakulum, w którym przebywa sam Bóg albo lampką przed tabernakulum, czyli Światłem Jezusa. W zależności od czasu i okoliczności role pełnione w Świątyni zmieniają się lub nakładają. Szczególną rolę pełni Kapłan, bo jest samym Jezusem, bez niego nie byłoby wcale Ofiary Mszy Św. Wszystkie te rzeczy osoby, są bardzo potrzebne, gdyby czegoś zabrakło byłaby jakaś luka, pustka, coś by nie grało.Dzisiaj jako chrześcijanie możemy być jak Salomon, który powiedział: „Postanowiłem tedy zbudować Świątynię Imieniu Pana, Boga mojego” (1Krl 5,5). Jak możemy tego dokonać? Po pierwsze, stać się żywymi kamieniami w Duchowej Świątyni (1P 2,5). Po drugie, nasze ciała powinny się stać Świątynią Ducha Świętego (1Kor 6,19). Po trzecie, stać się żywą ofiarą dla Boga (Rz 12,1). Fragment o budowie i wystroju świątyni, którą budował Salomon odzwierciedla jak bardzo Bóg trudzi się w Świątyni Serc naszych, ile wysiłku i starań wkłada w to, aby były jak najpiękniejsze. Salomon przez siedem lat budował Bogu Świątynię z najlepszego kruszcu i drogich kamieni. Wszystkie przedmioty w Świątyni były najwyższej jakości. Bóg jednak o wiele bardziej chciałby przebywać w Świątyniach Serc naszych, które jeżeli pozwolimy i będziemy współpracować będzie doskonalił przez całe życie. Oby nie o nas mówił Bóg „Lud ten czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie. Daremnie mi jednak cześć oddają …” (Mt 15, 8-9). Aby stać się Świątynią Boga trzeba w jedności z sobą i z czystym sercem oddawać Mu siebie w ofierze, a Jego w Komunii Świętej przyjmować do swego wnętrza. Ks. J. Tischner pisze:
„W Eucharystii i poprzez Eucharystię dokonuje się coś istotnego: Bóg staje się bezustannie naszym Bogiem. On nasz, a my Jego”. Czy potrafimy mieć Boga? Czy potrafimy żyć w Nim, z Nim i dla Niego?

Halina Dzięgło



Autor: Dawid Kamizelich