Eucharystia więź miłości
Wszystko na tym świecie mówi i opiera się na miłości. We
wszystkim cokolwiek robimy, myślimy, czy planujemy jawnie czy w
podświadomości kierujemy się właśnie miłością. Może to być miłość do
Boga, do drugiego człowieka, do siebie samego, do pieniędzy, władzy,
wiedzy, sportu, itd. Jeżeli coś czynimy bez miłości wtedy to nas męczy,
denerwuje i powoduje, że czujemy się źle. Jeżeli ta miłość jest
niewłaściwa, egoistyczna a uczucia są przewartościowane, wtedy również
nie odczuwamy satysfakcji i jest nam źle. Książki, które czytamy,
oglądane przez nas filmy i bajki są przykładem miłości, wyjawiają one
tęsknoty całej ludzkości. Przykładem może być bajka „Kopciuszek”, „Calineczka”
czy „Brzydkie Kaczątko”, nawet historia Królowej Śniegu, pokazuje, że
prawdziwa miłość może złamać lodowate serce. W przyrodzie zwierzęta
kierują się instynktem, ale czy tylko? Matka, która ponosi śmierć, aby
ratować życie swoich szczeniąt, jest przykładem instynktu czy miłości?
Miłość jest najważniejszym odniesieniem i dążeniem człowieka. Nawet
historie o zbrodniach, gwałtach czy horrory w jakiś sposób odnoszą się
do miłości. Niestety często źle pojętej, pokręconej, chorej.
Przerażającą powieścią o braku właściwej miłości może być historia
Frankensteina. Film ten mówi o człowieku z genialnym umysłem, który
stracił bliskie osoby. Postanowił, że już nigdy nie pozwoli śmierci, aby
zabrała mu tych, których kocha. Zaczął, więc studiować medycynę i
prowadzić eksperymenty. Wziął ludzkie ciało atlety, do którego przyszył
ręce artysty i głowę geniusza, aby stworzyć doskonałość. I chociaż po
użyciu prądu galwanicznego jego stwór ożył, Frankenstein poczuł się
zawiedzony, bo to co stworzył na zewnątrz było brzydkie, ohydne i
przerażające. Naukowiec porzucił, więc swoje stworzenie, nie nadając mu
nawet imienia. Stwór był jak dziecko, nie rozumiał otaczającej go
rzeczywistości i uciekł z domu naukowca. Spotkał się z szykanami ludzi,
pałkami i nienawiścią. Ludzie patrzyli na niego i bali się go, nie
potrafili zaakceptować jego wyglądu i siły. Więc stwór uciekał.
Przeżywał wiele rozterek i zawodów, został wielokrotnie odrzucony przez
otoczenie. Aż w płaszczu, w którym wyszedł z domu naukowca znalazł
książkę, w której znajdował się opis, w jaki sposób powstał oraz końcowe
słowa twórcy, które mówiły „Twór szpetny, niezdolny do normalnego
życia”. To go złamało kompletnie i postanowił zemścić się. Wrócił,
znalazł naukowca i powiedział do niego bardzo ciekawe słowa: "Dałeś mi
uczucia, ale nie nauczyłeś mnie, jak z nich korzystać, mam w sobie tyle
miłości, że nawet nie jesteś w stanie w to uwierzyć i tyle nienawiści,
że byś się przeraził. Jeśli nie zaspokoję jednego, będę musiał zaspokoić
drugie. Daj mi kobietę, która będzie mnie akceptować i szanować takiego,
jakim jestem. Za osobę, która mnie zaakceptuje oddam wszystko." Ale
naukowiec odmówił, Twór postanowił go jednak zmusić. Poszedł do domu
jego narzeczonej i pięścią wyrwał jej serce z klatki piersiowej. Wtedy
naukowiec powtórzył eksperyment, bo chciał ratować swoją narzeczoną. I
rzeczywiście ożywił ją, ale ona nie wiedziała, do jakiego świata należy.
Była brzydka jak poprzednie stworzenie a w umyśle pozostała miłość do
twórcy. Kobieta widząc swoją brzydotę podpaliła się i poniosła śmierć.
Wtedy to naukowiec poprzysiągł odwieczną zemstę swojemu stworzeniu. W
tym momencie akcja filmu przeniosła się na zimne lody Arktyki, gdzie
umierający naukowiec opowiadał swoją historię kapitanowi statku. Kapitan
myślał, że on majaczył, ale w pewnym momencie weszło owo stworzenie i
znowu ogarnęło wszystkich przerażenie. Stwór jednak zaczął płakać nad
ciałem swojego twórcy. Wtedy kapitan zapytał: "Jak masz na imię?". A on
mówi: "Nie wiem. On nigdy nie dał mi imienia." "To dlaczego płaczesz".
"Bo on był moim ojcem". Po czym wziął ciało naukowca i od-płynął na krze
w wieczne lody, aby umrzeć. Myślę, że rzeczywistym monstrum w tej
książce był nie ten stworzony człowiek, ale naukowiec, który porzucił
emocjonalnie swoje stworzenie. Nie dał mu swojej miłości ani akceptacji.
To sprawiło, że stworzenie stało się prawdziwym potworem. Brak miłości,
akceptacji i od-rzucenie, spowodowało zemstę i ostatecznie stało się
tragedią. A gdyby Bóg był jak Frankenstein i odrzucił swoje stworzenie,
za to, że mu się sprzeniewierza, obraża Go i w efekcie nie jest tak
doskonałe jak zaplanował przy jego stworzeniu. Człowiek przecież tak
często odrzuca Boga. Gdyby Bóg zapomniał o człowieku, nie przyszedł na
świat i nie wziął na siebie Jego win i nie umarł na Krzyżu? Życie
straciłoby sens. Nie byłoby nadziei. Człowiek umiera i co dalej. Wieczna
ciemność, smutek, tęsknota. Popatrzmy na biednego stwora Frankensteina,
co on przeżywał bez radości, ciepła, miłości, piękna. Jak długo tak
można wytrwać? Stwór wybrał śmierć, nie potrafił tak żyć. A czy można
tak wytrwać całą wieczność? Niektórzy jednak odrzucają Boga. Dlaczego?
Bo tak jest wygodniej. Bo nie chcą wiedzieć. Nie chcą uwierzyć, że po
śmierci „jest potem”.
Każdy z nas może być jak Frankenstein. Stąd
biorą się różne grzechy i szaleństwa. Nie wolno jednak nikogo odrzucać,
bo ta osoba może stać się jeszcze gorsza. Tylko miłość, ale miłość
bezwarunkowa może takiej osobie pomóc tzn. kochać bez zastrzeżeń,
pierwszemu wyciągać rękę do pomocy i niczego nie oczekiwać w zamian.
Ponieważ każdy z nas jest w jakiś sposób obciążony, skażony,
zniekształcony wewnętrznie i zewnętrznie przez miłość uwarunkowaną.
Jedni obrażają się, gdy zwraca się im uwagę, ktoś jest apodyktyczny,
albo chce „mieć luz” i jest niezadowolony z powodu ograniczeń. W świetle
Ewangelii takie zachowanie jest właśnie „szalone”. Dlatego trzeba się
leczyć. Lekarstwem jest Eucharystia. Miłość Eucharystyczna złamie każde
szaleństwo, każdy bunt, protest, nawet każde dziwactwo. Aby umieć dawać
miłość bezwarunkową trzeba mieć siłę. Gdy Jezus pytał Piotra „Czy
miłujesz mnie?” Piotr odpowiedział Mu, że Go kocha tzn., że nie potrafi
kochać jak Jezus miłością Bożą bezwarunkową, czyli agape, daje mu tylko
ludzką miłość uwarunkowaną tj. fileo. Pan Jezus tymczasem przyjął tą
miłość. Ale po ostatniej wieczerzy, kiedy dał Apostołom Swoje Ciało na
pokarm powiedział „To jest moje nowe przykazanie, abyście się wzajemnie
miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J15,12). W Ewangelii nie ma
wzmianki o tym, że Apostołowie po-wiedzieli, że nie potrafią, ale wiemy,
że podobnie jak Jezus byli gotowi oddać życie i zrobili to. Dopiero
Chleb Eucharystyczny uzdolnił ich do miłości bezwarunkowej. To Ciało
Jezusa jest siłą i lekarstwem, które przemienia człowieka, czyni go
lepszym i doskonalszym. Bóg jest prawdziwym Stwórcą. On nie
eksperymentował, uczynił człowieka na Swój Obraz i podobieństwo Swoje
oraz obdarzył go miło-ścią bezwarunkową. Jest wierny tej miłości,
pomimo, że człowiek zniekształcił, zeszpecił i popsuł dzieło Boże. On
jednak chce człowieka przekształcić z powrotem według pierwszego
zamysłu, aby był dosko-nały i mógł prawdziwie żyć i kochać. Dlatego na
Krzyżu ze swego Serca dobył Najświętszy Sakrament i w Nim pozostał z
Nami. Bo bardziej niż własne życie umiłował człowieka i przymuszony tą
miłością po-został wśród nas. Stał się więźniem Eucharystii, małego
Białego Opłatka. Tu ukrył blask swojej chwały
i zamknął swoją boskość, aby w Komunii łączyć się ze swoim ukochanym
ludem.
Halina Dzięgło
|