....................................
..........
Naśladować Chrystusa
Naśladować Chrystusa to „wypływać na głębię” swojego wnętrza. Ojciec
Święty otwierając drzwi Bazyliki Św. Piotra symbolizujące wejście
modlitewne w nowe tysiąclecie, mówił, że zapowiada się wielkie
ożywienie wiary. Aby jednak to ożywienie „wiosna wiary” nastąpiło
należy odnowić swoją relację z Chrystusem i naśladować Go.
Naśladowanie Chrystusa nie polega jedynie na słuchaniu Jego nauki i
posłusznym przyjmowaniu przykazań. Oznacza ono przylgnięcie do Osoby
samego Jezusa i pełne uczestnictwo w Jego życiu a także udział w
Jego dobrowolnym i pełnym miłości posłuszeństwie woli Ojca. Tak, aby
szczerze powiedzieć Panu: licz na mnie, jestem gotów pełnić Twoją
wolę. Przemiana to upodobnienie się do Jezusa, polegająca na
przebudowie własnego życia wewnętrznego tak, aby centralne miejsce
zajmował Jezus. Źródłem przemiany, jest łaska. To Bóg przemienia
człowieka. Wysiłek człowieka powinien zmierzać do tego, aby
przyjmować Chrystusa do swojego wnętrza, stopniowo wchodząc w Jego
tajemnice i coraz bardziej utożsamiać się z Jego Osobą.
Wszystko to, co pojawia się w życiu człowieka, ma określony i przewidziany przez Boga sens i cel. Dobrze jest tak właśnie spojrzeć na własne namiętności, choroby, konflikty, problemy. Często nie jesteśmy w stanie powstrzymać się przed wieloma błędami i słabościami, jak również uniknąć wszystkich grzechów. Nawet nasze grzechy mają jakieś ukryte znaczenie prowadzące do przemiany, na drodze zbawienia. Bóg chce przemienić swoje stworzenie, lecz człowiek opiera się, często nie będąc tego świadomym. Niechęć do zmiany myślenia, niezgoda na reinterpretację swojego życia, upieranie się przy opinii, jakie mamy w odniesieniu do osób, które nam towarzyszą, brak zgody na rzeczywistość, która jest inną od oczekiwań, powoduje zamknięcie się na przemianę. Z czasem uświadamiamy sobie, że to wszystko, co wydarzyło się w naszym życiu było nam potrzebne dla: poznania siebie, poznania Boga, przebudzenia wewnętrznego, opamiętania się, zrezygnowania z nadmiernych oczekiwań. Bóg chce dokonać w nas przemiany za pomocą kryzysów, konfliktów, żalu, gniewu, zamykania się w sobie, smutku. Czasami potrzeba było zdominowania przez namiętność, zazdrość, seksualność, drażliwość, lęki, aby czując się zniewolonym, niezdolnym do dalszego życia, pozwolić się poprowadzić drogą pragnień Boga. Życie chrześcijanina: rodzinne, społeczne, zawodowe, a szczególnie jego życie wewnętrzne, jego stosunek do Boga, wszystko to, chociaż złożone z małych, konkretnych, codziennych zdarzeń i faktów, nie powinno być podzielone, rozdrobnione, ale powinno stanowić jedno, jedyne życie «święte i wypełnione Bogiem». Człowiek jest tylko człowiekiem, tzn., że jest słaby i często upada. Dlatego potrzebna jest siła, która mogłaby go podtrzymać, zwłaszcza w trudnych sytuacjach. Potrzebna jest energia, którą mógłby się naładować, wzmocnić, gdy się wyczerpuje, gdy słabnie, gdy jest zmęczony. Ta siła, ta energia, która go wzmocni, naładuje, podtrzyma, to modlitwa. Dzięki modlitwie następuje wzrost i dojrzewanie duchowe. Modlitwa to nadzwyczajny środek pozwalający stawić czoło nieprzyjaznemu światu i przyprowadzić innych do Boga. Modlitwa jest darem, łaską, cudem Boga podarowanym swym dzieciom. Chrześcijanin w modlitwie czuje się dobrze, zmienia się, zdrowieje, ona dobrze mu służy, w modlitwie odkrywa swoją własną naturę, swoją radość, pokój, swoje życie i cel.
Za
zamkniętymi drzwiami serca mieszka niewolnik wyobraźni, któremu
nieraz wydaje się, że Bóg objawiony w Jezusie Chrystusie jest zbyt
skromny dla zaawansowanej w czasie i w przestrzeni ludzkości XXI
wieku, że nie nasyci łakomej wciąż nowych i nowych "wstrząsów"
poznawczo-emocjonalnych natury ludzkiej, której zaczęło się wydawać,
że znacznie przerosła oferty Bożej łaski. Ale na szczęście nasz Pan
to Miłośnik Życia. Przyszedł objawić nam Życie i wszczepić tęsknotę
za Życiem. Bo życie nasze zmienia się, ale się nie kończy. Dlatego
człowiek wierzący woli zamieszkać w prawdziwej nieskończoności niż w
metropolii duchowego hazardu. Wie, że poza Bogiem nie ma żadnego
„dalej”, jest tylko anty-droga. Nie można więc traktować
człowieczeństwa na wzór Boży jako uciążliwego przywileju, którego
lepiej zrzec się w imię swobody w wyborze celów i środków doń
prowadzących. Chrześcijanin pojmuje, że Bóg jest celem ostatecznym.
«Wypłyń na głębię!» «Porzuć lęki i obawy», «Bądź święty tam gdzie jesteś» wzywa Jan Paweł II, Piotr naszych czasów. Podejmijmy to wezwanie. Ponieśmy je do naszych domów, do miejsc naszej codziennej pracy. opracowała Halina Dzięgło |