....................................
..........
Eucharystia czy Happy Meal® ?
Dlaczego taki tytuł tego rozważania? Otóż spójrzmy na kondycję człowieka przełomu wieku. Jesteśmy konsumentami. Cały czas musimy coś kupować, powiększać własność, budować przyszłość na inwestycjach. Pragniemy, aby każda rzecz, każda chwila, wszystko to co robimy, przynosiło nam korzyść. Aby nam się wszystko opłacało. Przypominamy dzieci z pewnej restauracji przeszczepionej na nasz grunt z obszaru Stanów Zjednoczonych. Kupując bułkę z kotletem i sałatą, czy też smażone ziemniaki z brązowo słodko gazowaną wodą chcemy mieć jeszcze prezent, kawałek plastiku wykonanego przez chińskiego robotnika czy więźnia. Wszystko musi nam się opłacać w naszej gonitwie za materialnością. Jak to się przekłada na tematykę Eucharystii? Otóż często młodzi ludzie zapytani o uczestnictwo we Mszy św. odpowiadają, że nie opłaca się chodzić do kościoła. Po co? To tylko zmarnowanie godziny. Tak, dla człowieka współczesnego taka Uczta Duchowa nie daje satysfakcji kolorowego baru i „szybkiego jedzenia”, z dołączonym kawałkiem plastiku. Jednak gdy tak na spokojnie spojrzymy na to co uczynił Jezus, jeśli choć przez chwilę zastanowimy się na wymową Mszy świętej, to odkryjemy głębię, źródło niewyczerpalne. Znajdziemy skarb bezcenny, przewyższający wszystkie marności tego świata. Problem tkwi jednak w nas. Patrzymy na Mszę św. przez pryzmat naszego człowieczeństwa, różnorakich doświadczeń. Rozeznajemy na zasadzie skojarzeń, a nawet złych skojarzeń z dzieciństwa. Traktujemy jako nudny obowiązek „odstania”, dziwnego teatru z jednym (przeważnie) aktorem, czarodziejem. Nie rozumiejąc, nie widząc wymiaru użytecznego, buntujemy się przeciw takiemu traceniu czasu. A czas to pieniądz. Jak to zmienić? Po pierwsze spróbować odłożyć na bok przykre wspomnienia, doświadczenia, uprzedzenia związane ze Mszą świętą. Po drugie uświadomić sobie, że nie uda się ogarnąć tajemnicy Eucharystii rozumem. Po trzecie prosić Chrystusa o wiarę i o inne łaski, które wprowadzą nas w Tajemnicę Misterium. Oczywiście nie chodzi o wyłączenie umysłu. Jezus ustanawiając ten Sakrament podczas ostatniej wieczerzy nie uświęcił czegoś „nie z tego świata”. To był posiłek, uroczysty, bo paschalny, jednocześnie prosty i ludzki. Wziął po prostu chleb, rzecz powszednią i obecną w życiu człowieka od zawsze. Ukazał uczniom kubek kielich z winem, napojem powszechnie stosowanym w tamtej kulturze. Z tych materialnych, dotykalnych „owoców ziemi i pracy rąk ludzkich”, ze zwykłego posiłku „rodzinnego” uczynił wieczny Sakrament, dał Siebie pod postacią chleba i wina. Co więcej, dał byśmy Nim się karmili, a czyniąc to upamiętniali Jego życie, nauczanie, śmierć i zmartwychwstanie. Istota Mszy św., Ofiary Chrystusa i Kościoła nie zmieniła się choć oczywiście język i forma jest aktualizowana z czasem, z przemianami cywilizacyjnymi. Dzisiaj jesteśmy świadkami szybkiego rozwoju techniki czy nauki. Cały czas odbieramy różne bodźce i informacje. Szukamy wciąż nowości, trwa pogoń za czymś, co nas zajmie choć przez chwilę, co wywrze na nas wrażenie. Przypominamy dzieci, które nudzi szybko nowa zabawka. Chcemy ciągle czegoś nowego. I w takiej perspektywie stajemy dziś jako chrześcijanie wobec Misterium Ofiary Chrystusa, ciągle powtarzanej na wszystkich ołtarzach świata. Czy moje podejście do Mszy św. jest dojrzałe? Mamy kolejny rok po Wielkim Jubileuszu Jan Paweł II ogłasza Rok Eucharystii. To dla nas pewien znak, sygnał od Wielkiego Człowieka przez którego działa Opatrzność. To Bóg mówi do współczesnego człowieka konsumenta, że chce z nim być jako niezmienna, stała Tajemnica Święty Chleb, który jest Ciałem Jezusa, jego Syna. W swoim liście wysłanym do Kościoła na początek „Roku Eucharystii”, Papież przypomina doniosłość tej Wielkiej Tajemnicy. Wskazuje między innymi na to, aby tworzyć w sobie i we własnych środowiskach „Kulturę Eucharystii”. Jeżeli wokół nas trwa wojna z życiem, „kultura śmierci” terroryzuje narody świata to powrót do Eucharystii, która jest korzeniem chrześcijaństwa jest lekarstwem i antidotum na wszelkie zło i niepokój na świecie. Dlatego ciągle Jan Paweł II zwraca uwagą na wspólne, rodzinne, parafialne przeżywanie niedzielnej Mszy św. Właśnie wtedy możemy nasycić się Życiem, a jednocześnie budować w sobie pokój Chrystusa. Msza św. według Papieża jest „szkołą pokoju”. Jeżeli w nas będzie pokój, wtedy łatwiej będzie nam budować pokój w środowiskach, w których żyjemy. Wiadomo, że taki proces może wprowadzić pokój w społeczeństwo, później w świat. Zauważmy jak ten Sakrament może jednoczyć rodziny, które uczestniczą w niedzielnej Mszy św. Jak może integrować małe i duże społeczności, łączyć różne wspólnoty, stworzenia i grupy parafialne, czynić jedno z ludzi różnych profesji, zawodów czy pochodzenia. W obliczu wydarzeń jakie miały miejsce w ostatnim czasie, widząc wszelkie zabiegi „ludzi życzliwych”, aby podzielić wspólnotę Kościoła, należy nam szukać pojednania i jedności właśnie w Eucharystii.
Ojciec Święty pokazuje wierzącym, że Eucharystia, która nas jednoczy,
może uzdolnić nas do dziękczynienia Bogu za wszystko, co związane jest z
życiem. Człowiek, który żyje z Bogiem i potrafi mu dziękować, staje się
dla Boga narzędziem pokoju, promotorem solidarności i jedności w grupach
społecznych do których jesteśmy posłani. Co więcej, Msza św. ma nauczyć
nas nie nastawienia się na branie, czyli konsumpcję. Przyjmując Święte
Ciało Chrystusa tak naprawdę uczymy się rozdawać siebie innym. Bo tak
nas uczy Chrystus swoją ofiarą na krzyżu. Daje swoje życie Ojcu, aby dać
je nam. Owszem nie jest łatwo dzielić się swoimi zasobami, które tak
ciężko zdobywamy. Tak naprawdę jednak jesteśmy radośni, gdy czujemy się
potrzebni. „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” Dz 20,35.
Prośmy o ożywienie naszego życia eucharystycznego. Obyśmy stawali się
dzięki temu Sakramentowi ludźmi wiary świadomej, głębokiej, która oprze
się cywilizacyjnej pogoni za „plastikowymi zabawkami”, które dają
namiastkę szczęścia. Tak jak zabaweczka dołączona do dziecięcego zastawu
smażonych ziemniaków i bułki z kotletem.
|