....................................
..........
O twórcach muzyki kościelnej
Jeszcze przed adwentem, a dokładnie 22 -go listopada, kościół wspominał świętą Cecylię. Ta dziewica i męczennica jest patronką muzyki sakralnej, dlatego w tamtym dniu, w wielu parafiach na teranie całego kraju, odbywały się koncerty lokalnych grup muzycznych. Artyści mogą wtedy odtwarzać wszelkie dzieła, od muzyki klasycznej po utwory w rytmie bluesa. Nie brakuje też nigdy twórców, chcących pochwalić się własną inwencją, których kompozycje potrafią niekiedy wzbudzić ogromny podziw. Jednak czasem po koncercie o charakterze religijnym, chcąc nie chcąc zastanawiamy się czy wszystko w czym braliśmy udział nie ma sobie nic do zarzucenia. Zawsze przecież podczas mszy świętej słyszymy spokojne, stonowane pieśni, których jedynym akompaniamentem są kościelne organy. Tymczasem na koncercie wykonawcy nie stronią od elektrycznych gitar, perkusji, czy innych instrumentów, niekoniecznie używanych kiedykolwiek w kościele. I w ten sposób powstaje problem; czy każdy może tworzyć muzykę religijną i czy forma jej oraz podkład są całkowicie dowolne i zależne tylko od upodobań autora. Kiedy ogarnie nas podobna refleksja zazwyczaj nie trwa ona długo, a wyjaśnieniem sprawy jest dostrzeżony fakt, że skoro episkopat nie zabrania nikomu tworzenia muzyki religijnej według swoich upodobań, to musi to być jak najbardziej zgodne z etyką chrześcijańską. Otóż mimo to, że sam tok myślenia w istocie nie jest zły, warto jednak poznać choć trochę stosunek kościoła do artystów zajmujących się muzyką klerykalną. Posiadając odpowiednią wiedzę jesteśmy w stanie odnaleźć się w rzeczywistości, w której naprawdę wielu artystów włącza teksty religijne do swoich utworów. Na dodatek wyróżniamy reprezentowany przez nich szeroki wachlarz stylów muzycznych; dla porównania ostre rockowe brzmienie Armii, czy Tymoteusza i proste, spokojne piosenki Arki Noego lub ks. Pawła Szerlowskiego. Głos w sprawach twórczości na rzecz kościoła należy w szczególności do jego głowy, czyli papieża. Jako, że postanowienia wydawane przez Watykan w przeciągu lat ulegają zmianom, warto przytaczać zawsze tylko te najświeższe. I oto w następujący sposób wypowiada się o sztuce religijnej Pius XII: "Nie powinien przykładać ręki do sztuki religijnej taki artysta, który nie wierzy lub swym życiem wewnętrznym jak i zewnętrznym stoi z dala od Boga. Brak mu bowiem tego wewnętrznego wzroku, który pozwala widzieć to czego wymaga majestat Boży i kult Bogu należny. Nie może również liczyć na to aby jego dzieła nie zrodzone z przekonań religijnych mogły wzmocnić wiarą i pobożnością, czego domaga się dom Boży i jego świętość. Nawet gdy wykazywałyby uzdolnienia i biegłość techniczna swego twórcy." Z powyższego cytatu można wywnioskować jakie oczekiwania stawia Pius XII artystom. Nie są one specjalnie wygórowane, gdyż przede wszystkim zwraca on uwagę na tylko jeden ale istotny fakt - twórca musi być człowiekiem kościoła. Tylko wtedy jeśli będzie należał do grona ludzi wierzących, będzie mógł używać języka kościoła, a takim artysta powinien się posługiwać. Podobne myśli wyraża w swoim "liście do artystów" Jan Paweł II (rok 1999). "Sztuka odznacza się w sobie tylko właściwą zdolnością ujmowania wybranego aspektu tego Bożego orędzia, przekładania go na język barw, kształtów i dźwięków. Czyni to nie odbierając samemu orędziu wymiaru transcendentnego ani aury twórczej (...) ileż utworów muzyki sakralnej zostało skomponowanych w ciągu stuleci przez twórców przenikniętych głębokim zmysłem tajemnicy. Tysiące wierzących umacniało swoją wiarę muzyką, która wypływała z innych serc wierzących i stawała się częścią liturgii. To wszystko wymaga: i wiary, i studiów, i praktyk. Kompozytor, który żyje życiem kościoła nie będzie miał trudności z odczytywaniem myśli kościoła w poszczególnych obrzędach." Papież Jan Paweł II wypowiada się bardziej precyzyjnie o stosunku kościoła do sztuki, tworzonej na potrzeby kościoła. Może nie jednoznacznie ale z tekstu tego wynika, że istnieje pewien kanon, czyli zbiór zasad, według których artysta powinien tworzyć, jeśli pragnie aby jego dzieła były kiedyś zatwierdzone przez magisterium kościoła katolickiego. Zasady te obejmują przede wszystkim szereg pytań dotyczących zgodności z Pismem świętym. Poruszają jednak jeszcze problem łatwości utworów liturgicznych. Ponieważ pieśń ma za zadanie utwierdzać wiernych w wierze i pomagać im przeżywać charyzmat liturgii, jej treść musi być wyniosła ale przy tym i na tyle prosta aby każdy był w stanie włączyć się w śpiew. Jeśli dany utwór nie zostanie poddany analizie lub nie zostanie zatwierdzony, wtedy jest nieliturgiczny i nie może towarzyszyć życiu sakramentalnemu, ale co ważne nigdzie nie jest powiedziane, że jest to utwór niereligijny. Pieśń może być nie zatwierdzona wtedy jeśli jej charakter nie odpowiada żadnym czynnościom liturgicznym, lub wtedy kiedy jej melodia spokrewniona jest z gatunkiem muzyki nie preferowanym przez kościół (rock, blues). Wracając do tematu koncertów to myślę, że najistotniejszą sprawą jest to, aby z serca artysty wypływało to co robi. Wiadomo, że nie wszyscy twórcy pragną żeby ich dzieła stawały się zaraz liturgiczne, ale chcą tylko w nich wyrazić swoje uwielbienie Boga. Do słuchaczy więc należy decyzja czy darzyć uznaniem danego mistrza, jeśli nie obserwujemy niepoprawnych postaw w jego osobie, a teksty jego są zgodne z treściami Biblii. |