....................................
..........


.......



Modlitwa uciszenia

 

 

         Bierzemy do ręki nasz różaniec. Dotykamy gładkich perełek i przesuwamy je w palcach. Jeszcze nie jesteśmy skupieni. Jeszcze czujemy w sobie niepokój pełnego pracy i zagonienia dnia. Ten niepokój tkwi w naszym sercu, wibruje w naszych myślach. Nie odczuwamy pobożnych natchnień. Mimo to odmawiamy dalej nasz różaniec - choć wydaje nam się, że nie jest to właściwie modlitwa.

         Gnieciemy poszczególne ziarenka w palcach i posuwamy się naprzód - tak, jak gdybyśmy brnęli przez piasek, mechanicznie stawiające kroki. Oschłe i bez wyrazu są nasze zdrowaśki. Padają z naszej duszy tak, jak wypada martwy przedmiot z automatu. Dodajemy "Chwała Ojcu,.," rozpoczynamy nowe "Ojcze nasz.,." Nie ma w tej modlitwie żadnego uniesienia duszy. Ale modlimy się dalej. W mroku naszego zdenerwowania i zgnębienia rozbłyskują słowa prośby skierowane do Bożej Matki: "módl się za nami teraz". Błyskają jak gwiazdy na ciemnym niebie, na którym zaczynają rozpraszać się chmury: "Módl się za nami teraz i w godzinę śmierci naszej".

          Maryja, Matka modli się za nas teraz, i te nasze wciąż powtarzane "teraz" są wpierw światełkami migocącymi na niebie, a potem stają się linami, których uczepimy się wspinając ku ufności i nadziei. Modlitwa Pańska i pochwała Trójcy Świętej powracają wciąż od nowa w wieńcu zdrowasiek. Nasza niecierpliwość i nasze rozdarcie zaczyna ogarniać harmonia Boża. Czujemy to, kiedy ziarna różańca przesuwają się nadal, wciąż tak samo przez nasze palce; ale szmer łańcuszka staje się coraz cichszy i spokojniejszy. Jak to dobrze dla nas wciąż niesionych niespokojną falą i nigdzie nie znajdujących oparcia, że różaniec jest rzeczą dotykalną, że w czasie modlitwy różańcowej możemy niepokój naszych nerwów wtłoczyć w sznur poddanych naszym rękom perełek. One go od nas odbiorą. Zatrzymają nasz pośpiech , scalą rozproszenie - Czasem odezwie się w nas zła myśl. czasem przytłoczy nieustępliwa troska. Więc- "módl się za nami teraz..." Ziarenka różańca przepływają przez nasze ręce, jak przez swe łożysko płynie strumień, zabierając ze sobą brud, niosąc orzeźwienie. W niepozornych perełkach różańca kryje się pociecha, podobna do pociechy, którą niesie dotknięcie rąk matki. Kto bierze do ręki różaniec w dobrej intencji, po to; by naprawdę się modlić, ten wniknie z czasem w tajemnice życia Chrystusa. Jak promienie słońca działają na nasz organizm, chociaż jeszcze tego działania nie dostrzegamy, trak samo jest z działaniem modlitwy różańcowej na naszą duszę. Różaniec jest rzeczą uświęconą która otwiera przed nami to co święte. Tym Świętem jest sam Bóg. Spotykamy Go na drodze Maryi, Ona, błogosławiona między niewiastami prowadzi nas do Niego. Modli się za nami i prowadzi do Syna. Człowiek modlący się różańcem zbliża się do Chrystusa,

           O drodze do Niego decyduje intencja. Kto nie zwracając uwagi na swój nastrój czy brak nastroju chwyta różaniec, ten uczy się za jego pośrednictwem przezwyciężać sprzeczności życia, wymadlać się ze zwątpienia, uciszać gorycz z niesprawiedliwości świata. Powtarzanie tych samych modlitewnych zwrotów skupia, umacnia, równoważy - daje wewnętrzny spokój. Jest pomyłką sadzić, że przy modlitwie różańcowej musimy wymawiać z namysłem każde słowo z osobna. Tu chodzi o to, by prawdy wiary przeniknęły nasze serca. Kto wytrwale, lecz bez wewnętrznego napięcia włączy się w rytm różańcowej modlitwy, ten zdobędzie powoli stan religijnej gotowości. Spokojnie, wytrwale powtarzane słowa modlitwy docierają do głębi naszego serca, budzą w nim to, co było uśpione. Różaniec ma swój głęboki sens. Jest lekarstwem dla skomplikowanego i rozbitego wewnętrznie dzisiejszego poszukiwacza Boga. Trzeba tylko temu lekarstwu zawierzyć. Nasz wewnętrzny głód tak długo nie zostanie zaspokojony, póki nasze serce nie zarzuci kotwicy. Podczas gdy umysł zajmuje się tysiącem rzeczy, serce szuka jednego. Kto z nas nie tęskni za wewnętrznym pokojem? Tu z pomocą przychodzi różaniec. Różaniec łączy nas z Bogiem-Człowiekiem, Jezusem Chrystusem. Chrystus jest żywym centrum różańcowej modlitwy. I tak któregoś dnia, Jezus wypełni serce modlącego się. Chrystus obecny przez łaskę włączy się w naszą codzienność. Wyzbędziemy się naszego wiecznego zapatrzenia się w siebie - już nie żyję ja, ale żyje we mnie Chrystus.

 

Stefania Krajewska



Autor: Dawid Kamizelich