....................................
..........
Oczekiwana radość
Właśnie rozpoczęły się wakacje. Każdy, kto dopiero nabiera teoretycznych szlifów, ma dwa, lub nawet trzy miesiące wypoczynku. Szmat wolnego czasu. Bezustannie oczekiwany całe dziesięć miesięcy. Ile razy przez nasze szkolne obowiązki nie mogliśmy pójść na spotkanie z przyjaciółmi, ile razy nie mieliśmy czasu na ulubiony film, lub książkę, ile to nocy spędziliśmy z twarzą zatopioną ze zmęczenia w zeszycie od fizyki. Nie dziwiły wtedy nastroje nienapawające optymizmem, zresztą jak mogłyby dziwić? Przecież nikt z nas nie przepada za ciężką pracą, wykonywaną niekiedy ponad nasze siły. Jednak w tych wszystkich lamentach tliła się ciągle pewna iskierka. A owa iskierka była zapowiedzią nieuchronnie zbliżających się wakacji, czyli swoistego punktu zwrotnego, który, mimo iż zapowiada kolejny rok pracy jest niezwykle przyjemnym momentem. Cóż, pozostaje tylko czekać, aż wreszcie na twarzach młodych ludzi zakwitnie uśmiech, a serce przepełni się radością. Tymczasem upragniony czas nastał i co możemy zaobserwować? Nic nie możemy zaobserwować! Być może problem, który chcę poruszyć, nie nabrał jeszcze zbyt wyraźnych kształtów, ale myślę, że każdy doświadczył go kiedyś w życiu, lub chociażby się z nim zetknął. Chodzi mi tutaj o rzecz być może bardzo prozaiczną, ale mającą kolosalny wpływ na funkcjonowanie wspólnoty. Wspólnoty nie tylko formacyjnej, z ramienia której płynie teraz moja wypowiedź, ale również wspólnoty na płaszczyźnie rodziny, grupy przyjaciół, czy nawet społeczeństwa. Myślę, że już każdy wie, o co mi chodzi, zresztą wyraźnie świadczy o tym tytuł tego artykułu. Radość. Mam nieodpartą pokusę powiedzieć, że dzisiaj wartość porwana przez destrukcyjne wichry niesprzyjających wydarzeń. Czemu? Ja bym to ujął najprościej-brak starań. Bo czy właściciel ogrodu może dziwić się, gdy ogród jego ginie, jeśli zamiast podjąć wysiłek zrzuca winę na niesprzyjające warunki? Jestem świadomy i zwracając się w szczególności do młodych ludzi, wiem, że życie poddane ciągłym nakazom może nie wzbudzać radości, ale trzeba pamiętać, że jeżeli nie cieszymy się w chwili teraźniejszej, to o osiąganiu szczęścia w chwili późniejszej nie mamy co myśleć. I po to był ten przykład na wstępie. Rozumiem, że szkoła, całe mnóstwo zadań, ciągłe nakazy rodziców wzywające do nauki.., ale tymczasem są wakacje a „obrazek” jest bardzo podobny. Wcześniej szczęściem była wolność i brak obowiązków; teraz chodzenie w ciepłych kapciach i piżamie przez pół dnia, z rozczochranymi włosami na głowie nagle tą wolnością być przestaje. Na czym to polega? Czemu obiecując sobie różową przyszłość nigdy różowa ona nie jest? Jest jedno wytłumaczenie. Otóż marząc o niestworzonej błogości, nawet nie wpadniemy na myśl, aby podjąć jakiekolwiek dążenia, mające nas do niej doprowadzić. Liczymy tylko na to, że zmiana warunków zmieni coś diametralnie, ale należy pamiętać, że bez naszego wysiłku żadna zmiana nie nastąpi. Zachęcam tutaj do refleksji i udzielenia sobie samemu odpowiedzi na pytanie: czy jestem szczęśliwy? Czy w odpowiedzi częściej będą używane słowa typu: kryzys, niedobór, zło, czy może wszystkie te słowa będą poprzedzone jakże wyczekiwanym wyrażeniem: mimo to? Bo przecież, jeśli by spojrzeć na to z góry, to tak naprawdę od nas może wiele zależeć. Zapewniam, że wstając z łóżka z myślą, że ten dzień będzie udany, on dokładnie taki będzie. Zapewniam, że kiedy ponure i ze znużeniem wypowiadane „cześć” napotkanemu pod sklepem koledze, zamieni się na wypowiadane z życiem „witaj przyjacielu”, to dalej potoczy się wspaniała rozmowa, której finałem nie będzie kolejne samotne popołudnie, spędzane w domu. Piszę o tym wszystkim, aby zwrócić uwagę na bardzo ważny czynnik wpływający na atmosferę w grupie. Jeśli wśród ludzi panuje zadowolenie, to nikt nie pomyśli nawet o stwarzaniu jakichkolwiek sporów, a jeśli wyniknie sytuacja wzmagająca napięcie, to zostanie ona natychmiast rozładowana przez dobry żart, bo ręczę, że jeśli radość płynie z serca to nic nie jest w stanie jej zburzyć. Ważne też, aby na chwile szczęścia nie czekać z założonymi rękami, ale podjąć ten niewielki wysiłek i zaimponować komuś swoją uprzejmością i energią życia, bo taki niewielki sygnał otwiera zawsze drogę do szczęścia, o które już nie będzie trzeba zabiegać. Dlatego pozostaje mi życzyć wszystkim jak najwspanialszych wakacji i mieć nadzieję, że słowa pochodzące z Katechizmu Kościoła Katolickiego (Bóg nieskończenie doskonały i szczęśliwy [...] stworzył człowieka, by uczynić go uczestnikiem swego szczęśliwego życia) będą już zawsze realnie świadczyły właśnie o nas i o naszej wewnętrznej radości, bo jest jeden Pan który nas do niej powołał, abyśmy mogli skosztować chociaż tysięcznej cząstki tego, czego będziemy doświadczać już nie na tym świecie.
|