....................................
..........
Czy Kościół jest potrzebny?
Jeżeli spojrzymy na Kościół, zauważymy albo jednolitą masę, albo zobaczymy różnorodną jedność, na którą składa się wiele członków. Można się spotkać często z zarzutami, że Kościół to martwa instytucja. Stara i nikomu nie potrzebna, 2 przestarzałą hierarchią, niezrozumiałymi obrzędami i sakramentami. Owszem z takimi zdaniami spotykamy się często. Czy to w mediach, czy to w szkole, na katechezie w rozmowie z młodzieżą. Nie jest to wcale dziwne, bo jeśli stoi się tylko z boku i jedynie przygląda. Taka sytuacja przypomina człowieka, który ogląda Stary z zewnątrz zabytkowy kościół. Widzi stare mury, brudne witraże. I nic więcej. Jednak aby zobaczyć piękno danego kościoła człowiek musi wejść do środka. Wtedy zauważy, że przez te witraże przenika piękny blask słońca. Zobaczy grę światła, zauważy estetykę zabytku, wręcz „dotknie niewidzialnego", zasmakuje w guście „anonimowego twórcy". Co więcej zetknie się z sacrum. Jeśli wierzy spotka Chrystusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Podobnie jest z nami jeśli nie wejdziemy \v głąb: jeśli nie „wypłyniemy na głębię", wtedy Kościół będzie dla nas zgromadzeniem starszych ludzi, którzy mają czas na „klepanie" różańców i innych modlitw. Chciałbym się podzielić kilkoma refleksjami, które zrodziły się w ostatnim czasie. Otóż w marcu mogłem uczestniczyć w ważnych wydarzeniach. Po pierwsze uczestniczyłem 15. marca w Dniu Wspólnoty Ruchu Domowego Kościoła. Po drugie Wielki Post „przyniósł" rekolekcje dla młodzieży, związanej z Ruchem Światło Życie naszej i sąsiedniej parafii. Przeżywaliśmy ten czas rekolekcji od 21 do 23.03. w Zagórzu Śląskim. Te dwa wydarzenia pozwoliły mi na nowo spojrzeć z optymizmem na Ruch Oazowy. Oczywiście pewne formy pracy stają się inne. Tak jak zmienia się mentalność ludzi, tak potrzeba dostosowania języka niezmiennej Ewangelii do zmiennej kultury człowieka. Dotarcie do bardzo krytycznie nastawionej społeczności jest trudne. Zadajemy sobie pytanie jak być świadkiem Chrystusa dzisiaj? Co robić i jak żyć? Chciałbym, abyśmy spojrzeli na główne wymagania, jakie stawiają sobie małżeństwa skupione w swoistych „ekipach", tzw. kręgach domowego Kościoła. Otóż stawiają na codzienną modlitwę osobistą i rozważanie Pisma Świętego. Poza tym ważna jest codzienna wspólna modlitwa małżonków i członków rodziny. Co miesiąc małżonkowie pragną spotkać się na tzw. dialogu małżeńskim, który pomaga odświeżyć związek. Na pewno jest to pomocna metoda dla wszystkich małżeństw, które ciągle cierpią na brak czasu. Brakuje czasu na „poważniejsze" rozmowy, wyjaśnienie wielu kwestii. Oprócz tego małżeństwa raz w miesiącu spotykają się na kręgu, który tworzy od czterech do siedmiu małżeństw. Spotykają się aby przez modlitwą, formację, rozmowy zbliżać się do Chrystusa, pogłębiać wiąz i rodzinne. Spotkania to czas także wielu rozmów o problemach dnia codziennego, o tych kłopotach, a także radościach ludzkich. Czyż nie jest to odpowiedź na wyżej postawione pytania? Współczesne rodziny mogą stawać się dla człowieka. Dzień wspólnoty Ruchu Domowego Kościoła pomógł nam uświadomić sobie, że jest wiele małżeństw, które pragną się formować które pragną aby ich związki były naprawdę radosne i szczęśliwe. Dlatego jeśli drogi czytelniku żyjesz w małżeństwie, pragniesz pogłębić wiarę swoja a także małżonka i dzieci, jeśli przeżywasz kryzys wiary, rozdarcie Twojego związku zapraszam Ciebie na drogę Ruchu. To nie miejsce dla doskonałych. To miejsce dla ludzi którzy pragną zmieniać to co złe w sobie i przez to odnaleźć drogę do Boga. Jeśli pragniesz przemiany Twojego związku małżeńskiego, lub uważasz, że wszystko stracone zaufaj Bogu. Nic wszystko jest przekreślone. Pozostaje jeszcze mała kwestia dotarcia do tych wszystkich, którzy uczęszczają do gimnazjum, czy leż do liceum. Prowadzać naukę religii w szkole wiele razy spotykam się z poważnymi problemami z jakimi borykają się uczniowie. Trzeba powiedzieć, że choć w danej klasie jest średnio 28 uczniów, to każdy ma swoista drogą dochodzenia do Boga, Każdy ma charakterystyczna i niepowtarzalną historią życia. Jednak wielu szuka wyjaśnienia swoich problemów w pozorach szczęścia, chwilowych radościach, jednocześnie odrzucając to co sprawdzone, poparte doświadczeniem wielu pokoleń. Być może panuje swoista moda na „antyklerykalizm". być może rośnie przepaść pomiędzy laikatem a hierarchią, ale czy robimy coś w tym kierunku aby zmienić coś w sobie i wokół nas? Być może wielu młodych ludzi uczęszczających do gimnazjów czy liceów, studiujących, albo wchodzących na drogą kariery pracowniczej lub naukowej, wielu spośród obecnych trzydziestolatków „odchodzi" z Kościoła, ale czy przypadkiem nie odrzuca się dziś wielu propozycji Kościoła i zbyt łatwo przekreśla się danego księdza, daną wspólnotę parafialną, stowarzyszenie, formą pomocy biednym itp.? Być może więcej samochodów stoi pod Koroną czy na Bielanach niż pod kościołami w niedziele,. Być może wielu ludzi uczęszcza do kolorowych supermarketów niż do szarych i nudnych kościołów. Ale czy trzeba od razu załamywać ręce? Może poszukać nowych form głoszenia Słowa Bożego? Jezus powiedział, że przyjdą zgorszenia (Łk 17,1-2). Jezus powiedział, że będą prześladowania, ba Chrystus zastanawiał się nad tym czy zastanie wierzących gdy przyjdzie powtórnie na ziemią (por. Łk 18.8). Jednak nam dana jest tu i Teraz konkretna łaska. Trzeba ją wykorzystać, bo każdemu z nas, każdemu ochrzczonemu Bóg dał to zadanie: iść na cały świat i głosić Dobra Nowinę o zbawieniu. Każdy z nas jest prorokiem wybranym przez Boga do tego by w swoim świecie, środowisku głosić Chrystusa Zmartwychwstałego. Może masz jakiś pomysł na to jak dziś głosić Ewangelię w sposób interesujący gimnazjalistę, licealistą, studenta, młodego intelektualistę i biznesmena? Jak można dotrzeć z Dobrą Nowiną do pracujących w ciężkich warunkach, a nic mających godziwej zapłaty? Jak mówić do chorych, cierpiących, bezrobotnych, głodnych, potrzebujących? Możesz powiedzieć, że to problem księży, nie mój. Tu jednak przypominają mi się słowa ś w. Pawła tyczące wszystkich ludzi w Kościele: „Boja nic wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego...” (Rz 1,16). W innym miejscu napisał: „biada jeśli bym nie głosił Ewangelii”. Chrystus zapyta nas pod koniec życia o miłość. Jeżeli przez jej brak zabijaliśmy w sobie łaskę dawaną codziennie od Boga, jeśli niszczyliśmy w sobie dary Boga i nie współpracowaliśmy z Nim, a raczej dawaliśmy powody do zgorszenia (por. 2 Kor 6,13). to „cudzołożnice i celnicy" wejdą przed nami do Królestwa Bożego. ks. Bartosz Barczyszyn |