....................................
..........


.......



Dojrzałość chrześcijańska

 

         Bierzmowanie. Sakrament dojrzałości. Obydwie nazwy, jak chyba przy żadnym innym sakramencie, doskonale oddają jego znaczenie i wagę. Starodawne „bierzmo" belka konstrukcyjna, może zatraciło już dzisiaj swoją wymowę, ale warto zapamiętać choćby tyle, że jest to „coś" podtrzymującego całą strukturę. W znaczeniu sakramentu jest to łaska podtrzymująca strukturę religijności człowieka. Jaki jest jej charakter i na czym owo „podtrzymanie" polega wyjaśnia druga nazwa „dojrzałość chrześcijańska". Czym więc jest dojrzałość, dorosłość chrześcijańska? Nie chcę tu traktować o teologii, którą można znaleźć w Katechizmie Kościoła Katolickiego czy innych podręcznikach teologii. Chcę raczej podzielić się swoją refleksją i odczuciem. Zapewne dojrzałości chrześcijańskiej nie można utożsamiać z dojrzałością fizyczną czy społeczną człowieka. Nie można bowiem ustalić a priori cenzury wieku np. 18-letni obywatel jest „dojrzałym chrześcijaninem". Doświadczenie bowiem podpowiada, że niekiedy ani 18 letni, ani starszy nie jest obywatelem, nie mówiąc o religii. Zdarza się także, że znacznie młodszy   wiekowo   człowiek   jest   już dojrzałym katolikiem. Nie ma więc jednej miary. Nic w tym dziwnego, religia bowiem jest osobowym kontaktem z Bogiem i stopień jej natężenia i żywotności zależy także od osobowości. Nietrudno także zauważyć, że pojęcie dojrzałości charakteryzuje człowieka i nie zawsze można go dzielić na religijną, społeczną, zawodową czy inną. Albo człowiek jest dojrzały, albo nie.

Dojrzewanie na kolanach

           Myślę,  że  dojrzałość chrześcijańska   jest   widoczna   na   kilku płaszczyznach.  Na  przykład     modlitwa. Kończy   się   bowiem   dla   człowieka dojrzałego  czas  dziecinnego  „paciorka", rozpoczyna czas co najmniej „pacierza" czy wręcz rozmowy z Bogiem, to nie tylko gra słów   czy   znaczeń,   to   zupełnie   inna kategoria religijności. Rozmowa z Bogiem bowiem jest zarówno „mówieniem", jak i „słuchaniem".   Nie   można   ograniczyć modlitwy tylko do mówienia swoich spraw. Musi być włączona uwaga i świadomość trudno   bowiem   uważać   za   modlitwę (przepraszam) „klepanie" świętych formuł i równoczesne myślenie o przysłowiowych „niebieskich  migdałach".  Trzeba znaleźć swoją formułę modlitwy, swój tryb i czas. Radą jak zwykle służy Ewangelia    warto zajrzeć do „Kazania na górze" i zawartych w nim wskazań samego Chrystusa co do modlitwy, warto popatrzeć na Jego przykład modlitwy (pustynia, Ogrójec), warto także zwrócić uwagę na dobrze znane słowa „... bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi...".   Człowiek   dojrzały,   to   człowiek modlitwy.

Autentyzm wiary

             Kolejnym wymiarem jest, jak sądzę, świadectwo. Pokazać sobą Chrystusa i Jego Dobrą Nowinę oznacza, najprościej mówiąc, przyjąć i realizować styl życia zaproponowany przez Zbawiciela. To jest „nowe stworzenie", przyobleczenie „nowego człowieka", „powtórne narodzenie", „obrzezanie serca kamiennego" używając terminów biblijnych. Nie wystarczy znać zasady chrześcijaństwa - trzeba nimi żyć. Nie wystarczy wyrecytować Katechizm - trzeba mówić o wierze swoim życiem. Chrystus w Ewangelii po wielekroć wzywa do takiej postawy. Ludzie współcześni powinni patrząc na nas, chrześcijan zobaczyć szacunek dla życia, własności, czystości serca, przekonać się o autentyzmie naszej miłości, o naszym poświęceniu, wierności, sprawiedliwości, zdrowej rodzinie, gdzie jest miejsce dla dzieci, rodziców i dziadków; zaufaniu, uczciwości nawet w tak trudnych, jak dzisiejsze, czasach. Powinniśmy życiem pokazać, jak cenimy czystość i kulturę słowa oraz te wszystkie wartości, które doskonale każdy zna w teorii. Świadectwo jest przejściem od teorii do praktyki.

Troska o zbawienie

        Ważnym, według mnie. elementem dojrzałości chrześcijańskiej jest troska o zbawienie. Istnieje bardzo prosty schemat logiczny do zbawienia koniecznie potrzebna jest laska drogą laski Bożej są sakramenty święto. Unikanie; więc czy lekceważenie ich jest brakiem troski o zbawienie swoje i bliźnich. I tu otwiera się „grząski" teren udziału we Mszy Św., Komunii Św., spowiedzi i korzystaniu z niej, a także przyjmowania innych sakramentów jak Chrzest, Sakrament Chorych. Nie ma sensu traktowanie sakramentów jako spełniania li tylko obowiązku. Tak pojęty obowiązek jest typową „pańszczyzną" i łatwo od niej uciec w imię wolności, nowoczesności, obojętności czy nudy. A przecież Chrystus chce od nas nie jakiejś duchowej „dziesięciny", lecz miłości. Wydaje mi się, że troska o zbawienie jest innym imieniem miłości Boga. Troska zaś o zbawienie bliźnich np. swoich dzieci, rodziny to nic innego jak miłość bliźniego. Tak oczywiście w ogromnym skrócie rozumiem treść i istotę sakramentu Bierzmowania, czyli Dojrzałości Chrześcijańskiej. A teraz trochę obrazu tej rzeczywistości w praktyce.

Otwarcie na Boga

         Czy kandydaci do Bierzmowania muszą reprezentować już tak wyrobioną dojrzałość? Zapewne nie. Sakrament bowiem nie jest ukoronowaniem dojrzałości a raczej zapoczątkowaniem tej drogi. Wszak Duch Święty wyposaża człowieka w swoje dary, aby sprostał i modlitwie, i świadectwu, i trosce o zbawienie. Prawdą jest jednak i to, że kandydaci muszą mieć dobrą wolę i jakieś oznaki gotowości takiej współpracy z łaską Boga. To nie jest tylko ich osobista odpowiedzialność, ale sprawa Wspólnoty Kościoła. Patrząc przez wiele lat na przygotowanie do tego sakramentu, ba! często samemu organizując takie przygotowanie, mam niekiedy wątpliwości, czy nie przeważa inne myślenie. Oto bowiem nadchodzi koniec klasy III gimnazjum i wszyscy „idą" do bierzmowania i iść muszą, nieważne, jakiego są stanu ducha, kultury czy nawet wiary. Te wątpliwości rodzą czasem pytanie, czy przygotowanie i przyjęcie tego sakramentu nie jest niekiedy zjawiskiem, które my księża nazywamy w skrócie Z.O.B. Kto przenikliwy może odgadnie ten skrót, dla innych niech zostanie tajemnicą. Ale żeby nie wpadać w ton pesymizmu, zupełnie niechrześcijański, trzeba na koniec stwierdzić, że wszystko jest w ręku Boga. On potrafi w sercu człowieka uczynić takie cuda, o jakich się „filozofom nie śniło" i w ostateczności to jest podstawa naszej wiary i optymizmu A więc wzrastania w chrześcijańskiej dojrzałości daj, Boże, tegorocznym bierzmowanym i wszystkim, którzy ten sakrament przyjęli i mają go przyjąć.

ks. Wojciech Miśkowiec



Autor: Dawid Kamizelich