....................................
..........


.......



List z Syberii -  Chrystus wczoraj i dziś, ten sam na wieki!

 

         Za oknem już dawno zima. Podziwiam te gwałtowne zmiany pór roku. Około połowy listopada przychodzą pierwsze mrozy. Takie solidne. Nierzadko sięgają i minus trzydziestu. W tym roku też tak było. W Bijsku nawet o dwa stopnie więcej. Potem następują ocieplenia i zaczyna padać śnieg. Mamy go teraz z piętnaście centymetrów. Pod koniec grud­nia znacznie go przybędzie. Mówi się nawet, że w tym roku wszystko wskazuje na to, iż go będzie nawet za dużo. Nikt wiec nie będzie miał pretensji, że zimy na Syberii zabraknie. Ja zaś mogę tylko „pobiadolić", że mi brakuje miejsca do pracy. Bowiem remont się ciągnie jak ślimaki na wyścigach. Wprawdzie już sporo jest zrobione, ale do końca jeszcze bardzo daleko. Obiecałem sobie, że tym razem już nic więcej nie będę pisał o pracach i robotnikach, aby sobie nie psuć humoru. Wszak piszę do Przyjaciół, którym na koniec wieku warto opowiedzieć o czymś znacznie przyjemniejszym.

          Przyjazd inastranca wzbudził u moich sąsiadów duże zainteresowanie. Wielu z nich z życzliwością odnosiło się do mnie i do planów utworzenia kaplicy katolickiej. Nawet kilkakrotnie gościli na liturgii niedzielnej. Przy okazji dowiedziałem się, że na tejże ulicy mieszka jeszcze jeden Polak. Jak się okazało, chodziło o potomka zesłańców z końca XIX w. Pan Jan urodził się już w Bijsku. Będąc dzieckiem uczestniczył w Mszach Świętych od­prawianych w kościele katolickim. Nie był on wielki, ale jak przyjeżdżał ksiądz z Barnaulu, to trudno było do niego wejść - powiedział mi kiedyś. Od czasu naszej rozmowy wszędzie informuję, że chociaż w mieście nie zachowały się dokumenty o parafii, to żyją jeszcze ludzie, którzy noszą tę historię w sobie.

         Polacy do Bijska byli zsyłani jeszcze w XVIII w., kiedy trzeba było umacniać granice południowe carskiej Rosji przed napadami Mongołów i Chińczyków. Byli to jednak nieliczni żołnierze, którzy dostali się do niewoli rosyjskiej. Dopiero po powstaniach przybyła tu ich znaczna grupa. Cieszy fakt, że w tamtym okresie, na zesłaniu pokazali się często z najlepszej strony. Tworzyli zakłady, fabryki, zajmowali się handlem. Nierzadko najładniejsze domy w syberyjskich miastach zostały zbudowane przez Polaków. W Bijsku np. pierwszą publiczną szkołę dla dzieci utworzył w 1847 zesłany ksiądz P. Szyszko. Nic nie wiadomo jednak o jego dalszej działalności. Dopiero pół wieku później powstała mała świątynia na obrze­żach miasta. W jedynym posiadanym przeze mnie dokumencie z archiwów Petersburskich mówi się, że siedemdziesiąt rodzin polskiego pochodzenia przeżywających w Bijsku postanowiło wybudować ze środ­ków własnych kościół. I tak też się stało. Świątynia powstała na terenie starego cmentarza. Parafia jednak nie miała wła­snego kapłana. Przyjeżdżał ksiądz z Barnaułu. Po rewolucji w całej Rosji rozpoczęły się prześladowania religijne. W 1937 roku został zniszczony i cmentarz katolicki, i kościółek.

         Ostatni duszpasterz syberyjski - ks. Antoni Żukowski, został rozstrzelany w Nowosybirsku 12 X1937 roku jako szpieg watykański. Od tego czasu można mówić o zamierającym życiu religijnym. Pan Jan powiedział mi na odchodne: W szkole nas uczyli, że religia to wymysł nieuczonych ludzi, którzy nic nie wiedzą o historii świata i ludzkości. Po śmierci mamy już nas nikt nie uczył o Bogu. I tak zapomniałem i pacierza i polską mowę. - Widzi pan jak ta historia z woli Bożej się zmienia. Boja na Ałtaj przyjechałem właśnie uczyć religii i języka polskiego - powiedziałem na pożegnanie.

         Po tragicznym 17 września 1939 roku na Ałtaj zostało zesłanych wg oficjalnych danych 16 500 Polaków, ok. 10 000 Litwinów, Białorusinów, Łotyszów. Księża z Kresów Wschodnich trafili do Katynia, Starobielska i Ostaszkowa. Nieliczni, którzy znaleźli się na Syberii odeszli wraz z tworzoną Armią Andersa i później Wojska Polskiego. Na terenie pa­rafii istnieje wioska Troickoje, gdzie pozostały bardzo liczne groby z tamtych czasów. W 1941 r. dotarło na Ałtaj kilkaset tysięcy Niemców z Powołża i tzw. odeskich. Wśród nich byli także katolicy, którzy mimo wszelkich przeciwności starali się zachować wiarę. W latach dziewięćdziesiątych do Rosji zaczęli przyjeżdżać księża katoliccy. Wspólnotę katolicką utworzył w Bijsku ks. Andrzej Graczy z Gniezna, który docierał tutaj z Nowosy­birska. Potem po utworzeniu parafii w Barnaule - ks. Walter Bahman. A po jego śmierci ks. Roman Cały, no i ja. Parafia w Bijsku to raptem jakieś 40 osób, z czego na Msze Św. przychodzi regularnie w niedziele ok. 20 osób.

       Kiedyś jeden z parafian powiedział, że mocno sobie wziął do serca słowa z mojego kazania: Jeśli będziesz miai czas dla Pana Boga, to i Pan Bóg będzie miał czas dla ciebie. Od tej rozmowy widzę go na każdej Mszy Św. W większości parafianie są potomkami polskich zesłańców. Są też rodziny niemieckie i rosyjskie. Na wioskach mieszkają przeważnie Niemcy (ok. 20 rodzin). Z racji remontu, nie mogłem do­trzeć do wielu miejsc, gdzie jeszcze żyją katolicy. Sama praca duszpasterska też ograniczała się dotychczas do Mszy Św. w niedziele i święta, po której prowadziłem katechezę. Z chwilą ukończenia remontu salki (m.in. wymiana podłóg, instalacji elektrycznej) będę mógł rozpocząć spotkania w ciągu tygodnia. Widzę, że na brak pracy nie będę narzekał, bo coraz więcej osób chce „uregulować" swoje życie religijne przyjmując sakramenty. Powoli zawiązuje się już grupa dzieci i młodzieży. Może nawet powstanie Duszpa­sterstwo Akademickie. A środowisko dziennikarskie miasta jest otwarte na współpracę. Hm, może z czasem znów wrócę do radia...

        Szykujemy się do świąt. W tym roku będzie wspólna wieczerza wigilijna, a po niej pasterka o północy. Pierwsza w Bijsku od bodaj 60 lat. Ciągle się modlę, aby zegar zbawienia zaczął wybijać swoje godziny na Ałtaju. Zapewniam o swojej pamięci modlitewnej. W święta odprawię w Waszej intencji Kochani Msze Św. Dziękczynną. Wszak – jak powie Mały Książe – odpowiada się za to, co się oswoiło.

 Zostańcie z Bogiem

ks. Andrzej



Autor: Dawid Kamizelich