....................................
..........


.......



Chrystus w tramwaju


          Tłok w tramwaju, przepychający się w pośpiechu ludzie, to widok tak codzienny, że zazwyczaj nie przykuwający naszej uwagi. Wsiadamy i wysiadamy, a w naszym życiu zupełnie nic nie ulega zmianie. Można by oczywiście pomyśleć, że tramwaj nie jest miejscem na jakiekolwiek refleksje, bowiem próba zdążenia na czas do szkoły lub pracy to zajęcie i tak dość męczące i absorbujące. Tymczasem nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co zdarzy się danego dnia. Scena, o której myślę, rozegrała się właśnie w tramwaju. Jego wagon nie był jednak zapełniony tak, jak zwykle. Wszyscy pasażerowie stali bowiem w zbitej grupce i coraz dalej odsuwali się od pewnego człowieka. Cóż, jego wygląd i odpychający zapach nie zachęcały do zbliżenia się do niego, a wręcz przeciwnie - napawały wstrętem i obrzydzeniem. Biedak był otoczony wieloma to bołkami, wyglądającymi zresztą równie źle, jak on sam. Odległość między nędzarzem i resztą pasażerów zwiększała się. Wtedy właśnie postanowił on opuścić tramwaj. Nie ważne, czy dlatego, że odczuł niechęć innych, czy też po prostu dostał się do celu. W każdym razie człowiek ten nie mógł poradzić sobie z bagażami. Pasażerowie bezczynnie przyglądali się jego bezskutecznym wysiłkom. Wtedy właśnie podeszła do niego elegancko ubrana kobieta i z uśmiechem pomogła nędzarzowi. Nie okazała wstrętu czy zniechęcenia - dostrzegła w nim człowieka, a może samego Chrystusa.

              Widok brudnego, zaniedbanego człowieka, w naturalny sposób wzbudza w nas niechęć. Z trudem jesteśmy w stanie dostrzec w nim takiego samego człowieka, jakim i my jesteśmy. Jeszcze większy problem sprawia nam przełamanie wewnętrznej bariery i okazanie potrzebującej osobie wsparcia, ale nie to jest przedmiotem mojej wielkopostnej refleksji. Zastanawiam się raczej nad słowami z Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian: Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? (I Kor 3,16). Jakże trudno jest nam dojrzeć w zaniedbanej osobie jej człowieczeństwo, nie wspominając już o obecności w niej Chrystusa. Tym bardziej, że wiele wizerunków, podobie jak figura w naszym kościele, przedstawia postać Syna Bożego już po Zmartwychwstaniu, kiedy to blask tego wydarzenia opromienia Jego osobę bo­ską chwałą i jest daleki od widoku nędzarzy, jaki codziennie obserwujemy na ulicach naszych miast. Niektórzy, jak na przykład Matka Teresa z Kalkuty, nigdy nie mieli proble­mów, aby Zmartwychwstałego Zbawcę widzieć w każdym, nawet upadłym człowieku. Takich ludzi jest zresztą sporo, o czym świadczy wzrastająca liczba schronisk, jadłodajni dla ubogich i bezdomnych. Wielu z nas musi jednak przełamywać wewnętrzne opory i niedowierzanie związane z tym trudnym do zrozumienia połączeniem Bożej doskonałości i ludzkiego upadku. Być może to właśnie wielkopostne rozważanie Drogi Krzyżowej jest wskazaniem pomocnym w pew­nym zagłębianiu tego zagadnienia. Obraz Chrystusa ubiczowanego, ozdo­bionego cierniową koroną, wyszydzonego, oplutego, to obraz takiego samego nędzarza, jak tego, który leży na ławce w parku lub na dworcu. Słowa jednej z wielkopostnych pieśni w plastyczny sposób ukazują wyszydzonego Jezusa: Ach, jak tyrańsko Jezus najmilszy był biczowany, Potem z ciernia ostrego koronowany.

Trzciną w rękę dano, ach, ach, ach!
Królem przez śmiech zwa­no, ach, ach, ach! Zbity, zakrwawiony, policzkiem zelżony ciężkim.
On dla zbawienia mego na krzyż był rozciągniony, Cichy Baranek gorszym nad łotry był ogłoszony, Ręce przykowano, ach, ach, ach!
W bok ranę zadano, ach, ach, ach!
Za okupno moje dawał Ciało Swoje męczyć (Z pieśni Lament serdeczny w mym sercu zawsze trwa bez odmiany)

          Chrystus - Syn Boży - doznał z rąk ludzi cierpienia i poniżenia (nie należy jednak zapomnieć, że już samo wcielenie było dla Chrystusa największym poniżeniem). Skoro więc tak okrutnego losu doświadczył Jezus, może właśnie ten etap Jego życia, czyli mękę, powinniśmy przypominać sobie, patrząc na tych, którzy przegrali dotychczasową walkę o swoje miejsce w społeczeństwie. Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy, dając każdemu człowiekowi, także temu. który nie radzi sobie w doczesnej egzystencji, nadzieję lepszego życia, o czym mówią słowa pieśni wielkanocnej: Otrzyjcie już łzy płaczący, żale z serca wyzujcie, wszyscy w Chrystusa wierzący. Weselcie się, radujcie, bo zmartwychwstał samowładnie, jak przepowiedział do­kładnie.
            Nie bójmy się więc widzieć Jezusa nawet w tych ludziach, którzy zatracili swoje człowieczeństwo. W nich także mieszka Chrystus.


Agnieszka



Autor: Dawid Kamizelich