....................................
..........
Życie Twoich wiernych o Panie zmienia się ale się nie kończy...
(...) Problematykę wieku starczego podejmuje w swoim liście Jan Paweł II. Sam dotknięty dolegliwościami i chorobami, jakie niesie starość, doświadczony cierpieniem, patrzy z pełnym zrozumieniem na ludzi wieku trzeciego i podkreśla ogromną rolę, jaką winni oni pełnić w społeczeństwie. Poprzez zdobytą przez lata życiową mądrość ludzie starzy mogą znaleźć swoje miejsce w otaczającej ich rzeczywistości i czuć się ciągle potrzebnymi dzieciom i wnukom. Jan Paweł II przestrzega świat przed próbą eliminacji tych, którzy osiągnęli już jesień życia. W szczególny sposób ma na uwadze niepokojące zjawisko eutanazji, która jest w istocie jawną formą morderstwa i pozbywania się osób słabszych, często bezbronnych. Eutanazja dokonywana jest pod płaszczykiem litości dla ludzi cierpiących i schorowanych, ma zatem być działaniem w ich interesie, dla ich fałszywie pojętego „dobra". Mówiąc o umieraniu innych, ludzi odsuwamy jednocześnie od siebie myśl o swojej własnej śmierci, która kiedyś stanie się niezaprzeczalnym faktem, czy tego chcemy, czy nie. Lękamy się przede wszystkim bólu, cierpienia, choroby, które częstokroć poprzedzają zejście z tego świata. Niepokoi nas konieczność bycia zależnym od innych osób, nieporadność czy niedołęstwo, obawiamy się zostawić rodzinę. Dlatego też myśl o nadejściu śmierci odsuwamy od siebie w najdalszą przyszłość. Mamy świadomość tego, że ludzie umierali przed laty, umierali przed tygodniem, umarli i dzisiejszego dnia. Nas samych jednak śmierć dotąd nie dotknęła, ominęła nas, przeżyliśmy. Owa naiwność każe nam łudzić się, że tak będzie zawsze, że śmierć tak naprawdę to dotyczy wszystkich innych, ale nie nas samych osobiście. Na śmierć trzeba się przygotować. Nie chodzi oczywiście o nieustanne życie z myślą o mającej nadejść śmierci. Byłoby to paraliżujące dla codziennego życia i pozbawiałoby sensu wszelkie ludzkie działanie. Stara łacińska maksyma memento mori nie utraciła swojej aktualności, ale nie przybiera już takich form jak w średniowieczu. Na przykład św. Jan Bosco radził raz w miesiącu lub kilka razy w roku tak uporządkować wszystkie swoje sprawy, by być gotowym w każdej chwili stanąć przed Bogiem. Śmierć nie jest dziełem Pana Boga, weszła na świat jako skutek grzechu pierworodnego (Bo śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących, Mdr 1,13; A śmierć weszła na świat przez zawiść diabla, Mdr 2,24). Chrystus zapłakał nawet po śmierci swego przyjaciela Łazarza, którego przywrócił do życia, poruszył go widok zmarłych - wskrzesił wszak także córkę Jaira, syna wdowy z Nain. Sam zaś jako pierwszy zmartwychwstał - pierworodny spośród umarłych (Koi 1,18). Wierząc w Niego możemy mieć pewność, iż my także, podobnie jak On, będziemy żyli wiecznie: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki (J11, 25-26). Módlmy się więc codziennie słowami komplety: „Noc spokojną i śmierć szczęśliwą niech nam da Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn, i Duch Święty".
|